Thanks


Thanks a lot to my dear cousins Nicole and Asia for translating many my posts for me. I couldn't do this so precisely without u! :)

I also want to thank everyone, who took the photos of me on this blog: especially Daria, Kasia and my Mum. Let's not forget about Achim too, because he lent his beautiful handwriting to the title in the banner of the poster. I appreciate all that you've done for me :))


wtorek, 28 maja 2013

Can't stand the rain





                     Zastanawiam się czasem, czy tylko ja z biegiem lat całkowicie zapomniałam o istnieniu takiego słowa jak "nuda". Kiedyś perspektywa dwumiesięcznych wakacji, owszem - brzmiała kusząco, ale jedynie na początku, gdyż po 3 tygodniach, miesiącu wolnego (pod warunkiem rzecz jasna, że nie zwiedzaliśmy w tym czasie świata, nie polecieliśmy w kosmos lub na Marsa, nie skoczyliśmy na bungee i nie zakochaliśmy się po uszy ze wzajemnością) zaczynało wiać monotonią i w zasadzie nie miało się co ze sobą zrobić. Codziennie ta sama rutyna - spanie do godziny 13:00, następnie zastanawianie się nad tym, czy w ogóle opłaca się jeszcze jeść śniadanie, czy lepiej poczekać na przyrządzony przez mamę pyszny obiad. Później ogarnianie się i powrót do "żywych" przez kolejne 1,5 godziny, następnie jakiś film... Kolacja, trochę się człowiek pokręcił, popisał ze znajomymi, a później przychodził czas na maraton filmowy, czyli... stos tostów z serem i szynką, wiadro kechupu, karton popcornu i pepsi :) No i film rzecz jasna - kluczowa sprawa :) i tak do środka nocy lub do rana, aż tylko wzeszło słońce :) Po dwóch miesiącach człowiek był bardziej zmęczony tak poprzestawianym planem dnia, aniżeli świeżo po zakończeniu pracowitego roku szkolnego. 

Jak jest teraz??? Marzę o tym by mieć takie dwa tygodnie :) Bez żadnych zobowiązań, żadnych obowiązków. Taki czas tylko dla mnie, pełen luzu, beztroski i tego takiego ... odłamka dzieciństwa. By móc wstać rano, wyjść na spacer, leżeć i patrzeć w błękitne niebo, podziwiać chmury i zgadywać co mogłyby przedstawiać, najeść się kolorowych lodów "ze wszystkim" - bitą śmietaną, owocami, polewą, posypką i Bóg jeden wie czym jeszcze. Siedzieć do nocy, poczytać książkę (niezwiązaną ze studiami), poczytać i pośmiać się ze starych wpisów w pamiętniku, a naprawdę - jest z czego :)))) ! Zrobić coś, czego nigdy nie udało mi się zrealizować - nauczyć się grać na gitarze elektrycznej, jeździć konno, poznać jakiś nowy język (z naciskiem na cudowny francuski lub włoski), pojechać na wycieczkę dookoła świata. Spróbować tam różnorodnych nowych potraw, poznać fantastycznych ludzi, odmienne kultury i zwyczaje, napstrykać mnóstwo pamiątkowych zdjęć i co najważniejsze - przywieźć ze sobą bagaż niezapomnianych wspomnień. 

Wydawać by się mogło, że to wiele, niemniej jednak wiem, że gdyby nie umknęło mi to z głowy, to wyliczanka byłaby znacznie dłuższa. Bo gdy najdzie mnie dobry dzień, to w mojej głowie rodzi się 1000 pomysłów na minutę i na życie, na dokonanie pewnych zmian i obranie nowego frontu. Czasem jedne pomysły wykluczając drugie, więc są "odraczane" na późniejszy termin, niemniej jednak jedno wiem na pewno - kiedyś znajdę czas. Znajdę wystarczająco dużo czasu, by spełnić wszystkie swoje marzenia, by po kolei odhaczać z życiowej listy zadań kolejne podpunkty. Tak, by nigdy nie musieć cofać się do dawnych postanowień, a móc stawiać sobie coraz to nowsze cele i wyzwania :)

Poniżej trochę wiosennych zdjęć z zeszłego roku - w sam raz na przegonienie wiszących nad nami na niebie chmur i odstraszenie męczącego deszczu :)

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

                       Sometimes I think if other people as times goes forgot about word "boredom" like me. In past two-month holiday sounds really great only for 3 weeks, because after that everything was getting to be boring and uninteresting (of course providing we didn't sightsee the world, fly to Universe or on Mars, bungee jump or weren't head over heels in love with somebody) :) Every day was the same - sleeping to 1 p.m., next: decision - "do breakfast or wait for tasty Mum's dinner"? After that preparing myself to come back to alive for 1,5 hour, the film... Dinner, chatting with friends. After was the time to film marathon. What does it mean? Pile of hot tosts with cheese and ham, the bottle of ketchup, box of popcorn and pepsi. And the film of course - theoretically the most important thing. And this was to the middle of night or to notice the rising sun in the morning. After two months may be more tired because of this day plan than finish hard-working school year. 

How now it is? I dream about two these weeks. Without any obligations, any duties. Time only for me, full of relax, freedom and... part of my childhood. To wake up in the morning, go on a walk, lie and look at the beautiful blue sky, quess what clouds shows, eat colourful ice cream "with everything" - whipped cream, fruit, glaze, powder and everything what is possible. Time to sit all night, read books (not for studies), read and laugh because of old posts in my diaries ( I swear it's really funny). To do sth what I never have realised - learn playing on electric quitar, riding ona  horse, know new language (French or Italian), go on a  trip around the world, taste there new amazing meals, meet new nice friends, find out different cultures and habits, take many photos and what is the most important - come back with a lot of unforgettable experiences. 

You can think it's too much, but I know these things are much more, but it's impossible to write about all of them. Because when in my life appears new good day and the weather is beautiful, in my head born 1000 ideas for a minute and on life, to make same changes and go new way. Now I can't do everything what I want, but I know something - in the future I'll find time for it. To realize all my dreams and do everything what I planned for my whole life. To do only new things and won't return to past :)

Under some photos which was taken in spring last year. Ideal to chase away the dark clouds and tiring rain :)

fot. Daria Puchacz


















BLOUSE / bluzka - Reserved
SKIRT / spódnica - House
DOTS BAG / torebka w grochy - Atmosphere
EARRINGS /  kolczyki - Vintage

niedziela, 26 maja 2013

Summer, wake up now !



                       Długo mnie nie było... Właściwie znalazłoby się więcej dowodów na moją nieobecność tutaj, aniżeli śladów mojej działalności, niemniej jednak choć nic na to nie wskazuje - nie lubię niedokończonych spraw, niedopowiedzianych wątków, niezrealizowanych marzeń i porzuconych pomysłów. Dlatego też i ten blog cały czas gdzieś cicho mi o sobie przypominał, ale w natłoku spraw, życiowej gonitwie pomiędzy tym, co jest priorytetem na liście zadań i widnieje w głowie z dopiskiem "na już", a tym przy czym zapala się czerwona lampka, alarmując, że coś było "na wczoraj", człowiek nie ma czasu usiąść w fotelu z kubkiem gorącego kakao i rozmyślać nad swoimi najbliższymi planami, a co dopiero dać się pochłonąć przez swoje pasje i zainteresowania. 

Do tego, jeśli już od czasu bycia małą słodką dziewczynką z kokardkami w sukience z falbankami, miało się skłonności do szybkiej rezygnacji z wielu rzeczy i 'słomiany zapał' często brał górą, to gdzieś w krwi to pozostaje i ciężko jest się tego oduczyć :) Do mojej długiej przerwy dochodzą też oczywiście niesamowite rewolucje pogodowe, z którymi mieliśmy do czynienia w tym roku, a które to spowodowały, że nie miało się ochoty wynurzać nosa spod ciepłej kołdry i można było szczerze znienawidzić zimę. Generalnie świat stanął na głowie. Kiedyś Polska i klimat, w którym żyjemy, charakteryzował się największą różnorodnością ze względu na następujące po sobie kolejno cztery pory roku. Niemniej jednak wiadomo, jaką Polacy mają mentalność - coby się nie działo, to i tak będą narzekać. Dlatego zimą zbyt niskie temperatury i do tego męczący śnieg, wiosną pylące rośliny i zbyt częste burze i deszcze, latem nie ma czym oddychać, ciągłe upały i komary tną jak oszalałe, a jesień... jak to jesień - chlapa, ciapa i przez większość czasu szarobura. Teraz  mamy zasadniczo tylko dwie z pór roku. Czy lepiej? Gdyby jedną z nich nie była zima, to kto wie... Ale niestety. To co działo się w tym roku, przeszło najśmielsze oczekiwania, a mnie dopadł ogromny kryzys nastrojowy, gdy zrywając pewnego dnia kartkę z kalendarza, przed oczami ukazał mi się napis "kwiecień", a za oknem tony tej "waty". Cóż... Nasunęło mi się wówczas tylko jedno - "Kwiecień plecień, bo przeplata..." ... czapka, szalik i łopata. 

Na szczęście po połowie roku wyszło słońce i wszystko stało się diametralnie inne. Muzyka w radiu bardziej przyjazna dla ucha, nauka bardziej owocna, a poranne wstawanie prostsze i mniej uciążliwe. W głowie zaczęły kłębić się setki nowych pomysłów i pojawiły się rozmaite refleksje. I energia. Do działania, do tworzenia, do samorealizacji. Dlatego mimo, iż w ostatnim tygodniu słońce znowu nas opuściło, z niecierpliwością czekając na nadejście lata, wracam tutaj. I zaczynam robić to, co mnie cieszy i nakręca do działania.
Miejmy tylko nadzieję, że na dłużej niż ostatnio ! :) :) :)

A pod spodem parę zdjęć zrobionych w jakieś słoneczne popołudnie ubiegłego roku :)

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

                        I haven't been here for a long time... Probably you don't know I hate uncompleted questions, unsaid plots, unrealised dreams and abandoned ideas. Because of I'm still thinking of this blog, but when we have a lot on our mind, we don't have time to sit in armchair with a cup of cocoa so a fortiori to do our hobbies and passion. Besides for last half of year we had horrible weather, because we had to still look at snow, low temperatures and hats, scarfs, jackets and gloves. Nobody wanted to go out from warm and comfy home so as you know - photos won't take on their own. The worst day was in April, when I changed my calendar card and I looked out of window and noticed only one color - white was everywhere. It was terrible. 

Fortunately at the end of month, temperatures grew up, sun appeared and world woke up from too much sleep. Everything became better - music in radio sounds nicer, learning was more successful and getting up early became less oppressive. In my head appeared a lot of new ideas and energy. Energy to creating, to do something interesting. So I came back here and begin doing something what makes me happy.
Hopefully that for a long time than before that ! :) :) :)

Under I added a few  photos, which were taken in one sunny afternoon last year :)

fot. Daria Puchacz












SWEATER / sweterek - Mohito
PANTS / spodnie - Stradivarius
BACKPACK / plecak - Esprit
DECK SHOES / espadryle - Deichmann
ROPE NEKLACE / naszyjnik ze sznurka - Stradivarius